Image may be NSFW.
Clik here to view.
Od europejskiej premiery Playstation 4 minęły już cztery miesiące. Najnowsza stacjonarna konsola japońskiego giganta nie dalej jak kilka tygodni temu zadebiutowała na swoim rodzimym rynku. Około premierowa szajba trwa w najlepsze, a sprzęt bije kolejne rekordy sprzedaży przebijając mające blisko rok rynkowej przewagi WiiU. Co to oznacza dla nas? Można by rzec, że niewiele, ale nie zapominajmy, że wraz z premierą PS4 zadebiutowała jedna z kluczowych dla PS Vita funkcji. Oczywiście mowa o Remote Play, które w naszym ojczystym języku jest znane jako „gra zdalna”. Zdawać by się mogło, że po takim czasie wszystko w tym temacie jest już jasne i oczywiste. Niestety okazuje się, że wiele osób ma bardzo mgliste, a często wręcz mylne pojęcie na temat tej funkcji, jej przeznaczenia i sposobu działania.
Jak to działa?
Na początek kilka słów dla osób niezorientowanych w temacie nowych technologii. Remote Play to, najprościej rzecz ujmując, funkcja pozwalająca na granie w gry z PS4 na PS Vita. Odbywa się to na zasadzie streamingu danych poprzez sieć. Dla objaśnienia zasady można ją porównać do usług typu VOD. Trzeba jednak nadmienić, że dzielą się one na dwa typy – oparte na streamingu, czyli przesyłaniu obrazu na bieżąco, oraz oparte na pobieraniu, czyli odtwarzaniu materiału zapisanego na naszym nośniku danych. Gra zdalna, rzecz jasna, działa, wykorzystując pierwsze rozwiązanie. Jednak zasadniczą różnicą pomiędzy Remote Play a VOD-em jest przesyłanie wciąż przetwarzanego materiału z gry, który generuje serwer (klasyczny model cloud-gaming) będący w tym przypadku konsolą PlayStation 4. W związku z tym przesył danych odbywa się w czasie rzeczywistym, ponieważ buforowanie, tak jak w przypadku materiału filmowego lub muzycznego, po prostu nie nadaje się do tego. Dodatkowo przesył danych jest obustronny. Konsola stacjonarna przesyła do handhelda gotowy obraz z bieżącej rozgrywki, handheld natomiast wysyła dane odpowiadające za sterowanie. Zapewne w tym momencie wiele osób krzywi twarz, myśląc o wymaganych parametrach łącza dla takiego rozwiązania. Na szczęście nie jest tak źle, jak mogłoby się wydawać. Za całość odpowiada bowiem zakupiona przez Sony technologia Gaikai, która charakteryzuje się wyjątkowo wydajnym silnikiem odpowiadającym za kodowanie i dekodowanie przesyłanego przez sieć obrazu. Przyznaję że z Gaikaiem w jego pierwotnej wersji do czynienia nie miałem, ale jakieś dwa lata temu dane mi było szerzej potestować konkurencyjnego OnLive’a, który w temacie cloud gamingu już wtedy rozwiał większość moich wątpliwości. Jeżeli wierzyć krążącym po sieci opiniom, technologia zakupiona przez Sony radzi sobie wyraźnie lepiej niż jej podupadający konkurent. Dlatego też do swobodnego działania funkcji w zupełności wystarczy nam łącze o przepustowości pobierania w wysokości 5Mb/s. Niemniej jednak poniżej tej granicy zabawa również jest możliwa, aczkolwiek gracz musi przygotować się na pojawiające się artefakty. Oczywiście im gorsze łącze, tym gorsza jakość, którą można porównać do tragicznie zripowanego filmu.
Czemu tak drogo?
Jedną z częściej poruszanych kwestii w przypadku Remote Play okazuje się cena. Dla kogoś kto z usługą miał do czynienia może wydawać się to śmieszne, ale wielokrotnie już spotkałem się z opiniami osób niespecjalnie zorientowanych w temacie, które uparcie twierdziły że Remote Play jest funkcją odpłatną. Być może jest to spowodowane zamieszaniem wywołanym licznymi usługami typu cross (play, buy, save, controller etc.), które Sony wprowadziło w odniesieniu do PS Vita na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy. Nic bardziej mylnego. Jeżeli posiadamy Playstation 4 wraz z grą, Playstation Vita i dostęp do internetu, usługa gry zdalnej nie kosztuje nas nic więcej. Funkcja Remote Play jest usługą systemową i ani Sony, ani poszczególni wydawcy nie pobierają dodatkowych opłat z tego tytułu.
W domowym zaciszu
Wspomniane wyżej połączenie z Internetem tak na dobrą sprawę nie jest nam w ogóle potrzebne, jeżeli z gry zdalnej będziemy chcieli korzystać jedynie w obrębie własnego domostwa. Remote Play może bowiem działać w dwóch trybach, a jednym z nich jest połączenie bezpośrednie, które można wybrać w opcjach gry zdalnej w menu PS4. Dzięki tej opcji PS Vita łączy się ze swoją stacjonarną siostrą poprzez sieć Wi-Fi bez pośrednictwa modemu bądź routera. Niewątpliwą zaletą takiego rozwiązania jest możliwie najlepsza jakość obrazu, jaką uzyskamy na handheldzie, oraz ogólna płynności działania. Niestety takie połączenie ma również wadę. Jedną, aczkolwiek dość przykrą. Jego zasięg wynosi zaledwie 10 do 15 metrów i jest bardzo skutecznie ograniczany przez co grubsze ściany. Dla osób, które mieszkają w typowym dwupokojowym mieszkaniu, raczej nie będzie to problemem. Gorzej sprawa przedstawia się u każdego, kto mieszka w mieszkaniu lub domu o powierzchni od około 60 m² w górę. Na szczęście taką sytuację może trochę polepszyć wyższej jakości router. Dodatkowo trzeba mieć na uwadze fakt, że PS4 musi być podłączone do Internetu kablem, jeżeli chcemy korzystać z gry zdalnej w trybie bezpośrednim oraz jednocześnie używać funkcji sieciowych. Cała przepustowość Wi-Fi jest bowiem rezerwowana na potrzeby wymiany danych na linii PS4-PSV.
W tę i z powrotem
Oczywiście ograniczenie gry zdalnej jedynie do domowego zacisza znacząco umniejszyłoby znaczenie tej technologii. Na szczęście Remote Play działa również za pośrednictwem Internetu, tym samym Vita jako kontroler do PS 4 oferuje więcej niż sympatyczny pad konkurencyjnej stacjonarki Nintendo. Idea jest prosta – gdziekolwiek jesteś, jeżeli tylko masz dostęp do Internetu, możesz grać w gry z Playstation 4 na swojej Vicie. Tyle w teorii. Dalej jest już mniej kolorowo, ponieważ pojawiają się obwarowania natury technicznej i infrastrukturalnej. Przede wszystkim dostęp do sieci muszą mieć obie nasze konsole. Stacjonarka, gdziekolwiek by nie była, z racji tego, że pracuje w trybie – nazwijmy to umownie – serwera i przesyła dane do handhelda, a kieszonka, bo dane musi odbierać i wysyłać. Gdy już pokonamy barierę połączenia obu sprzętów, pojawia się inne, większe utrudnienie, a jest nim łącze. Jego przepustowość jest oczywiście ważna, jednak większe znaczenie ma szeroko pojęta stabilność oraz opóźnienia generowane przy przesyłaniu pakietów (tzw. ping). Co prawda parametry dostępnych w naszym kraju łączy internetowych z roku na rok są coraz lepsze, ale należy pamiętać, że dotyczy to przede wszystkim większych miast. Osoby mieszkające w mniejszych miejscowościach nie będą miały tyle szczęścia i o komfortowej grze zdalnej poza domem na ten moment raczej mogą zapomnieć. Ja na szczęście mieszkam w jednym z większych polskich miast i tego problemu nie uświadczyłem. Odpalenie AC4: Black Flag w pracy czy nawet w aucie w drodze powrotnej do domu nie było niczym ponad możliwości dostępnej infrastruktury. Muszę jednak przyznać, że jakość uzyskanego obrazu była zdecydowanie lepsza przy routerze w pracy aniżeli komórkowym hotspocie. Skoro przy hotspotach już jesteśmy, nadmienić należy, że PS Vita w wersji 3G nie będzie w stanie połączyć się z PS4 poprzez sieć komórkową. Według Sony takie połączenie jest zbyt wolne, aby zapewnić zabawę przy użyciu gry zdalnej na akceptowalnym poziomie. Przy okazji po raz kolejny okazuje się, że zakup droższej wersji handhelda nie był, nie jest i prawdopodobnie nie będzie dobrym, albo przynajmniej uzasadnionym pomysłem. Ewentualnie opinię będzie można zrewidować, jeśli Sony zdecyduje na wydanie Vity wyposażonej w moduł 4G/LTE i zdejmie blokadę 50 MB danych. A tak na na marginesie – wcale by mnie taki ruch nie zdziwił. Skoro już jesteśmy przy temacie dostępnej infrastruktury – pamiętać trzeba że nie bez znaczenia jest również jakość łącza do którego dostęp ma nasza konsola stacjonarna. W moim przypadku łącze o realnych parametrach 20Mb/s downloadu, 3Mb/s uploadu i pingu na poziomie 25 ms okazało się być w zupełności wystarczającym do zapewnienia obsługi gry zdalnej.
Z dala od domu
Co ciekawe, okazuje się, że połączenie przez sieć 3G wcale nie jest tak niestrawne, jak przedstawia to producent. Vitę bardzo łatwo można oszukać, udostępniając połączenie sieci 3G poprzez np. smartfona, które to konsola odczytuje jako zwykły punkt dostępowy Wi-Fi. Tym sposobem nie miałem problemu z uruchomieniem gry znajdującej się w czytniku mojego PS4. Oczywiście jakość usługi z pewnością byłaby jeszcze lepsza, gdybym posiadał dostęp do sieci 4G/LTE. Niemniej jednak nawet po 3G/H+ obsługa gry zdalnej nie budziła większych zastrzeżeń. Z pewnością jest to zasługa stosunkowo dobrej jakości łącz sieci komórkowej wykorzystywanych przez operatora. Na co dzień mało kto zwraca na to uwagę, ale przynajmniej teoretycznie protokół HSDPA (3G/H+) pozwala realizować transfery z prędkością nawet do 14 Mb/s. Oczywiście te 14 megabitów to mrzonka, taka sama zresztą jak głośno reklamowane 100 Mb dla sieci 4G/LTE. Realnie uzyskiwane transfery są dużo niższe. Aby nie być gołosłownym, w drodze z pracy do domu wielokrotnie robiłem pomiary transferu, uzyskując średnią wartość downloadu: 4,31 Mb/s, uploadu: 1,65 Mbit/s i pingu na poziomie 55 ms. Jak już wcześniej wspomniałem, dużo bardziej problematyczną kwestią niż same parametry połączenia okazuje się jednak jego stabilność. Spadki jakości połączenia są wyraźnie zauważalne dzięki omawianym już artefaktom na obrazie, jak i odczuwalne poprzez lagi, które w drastycznych przypadkach sięgają nawet 2-3 sekund. Rzecz jasna należy też wziąć poprawkę na to, że podczas tych testów przez większość czasu pozostawałem w ruchu (chociaż, prawdę mówiąc, określenie „w ruchu” w odniesieniu do centrum Krakowa w okolicach godz. 15-16 to spore nadużycie), co z pewnością odbiło się na jakości połączenia. Z drugiej strony Vita jako konsola przenośna poniekąd stworzona jest właśnie do takich warunków. Nawet jeżeli nasze przysłowiowe cztery litery w danym momencie spoczywają np. na siedzeniu autobusu komunikacji miejskiej, cały czas przemieszczamy się. I właśnie w tej kwestii Remote Play trochę zawodzi. Lagi, zakłócenia obrazu, czy wręcz nawet sporadyczne zerwanie połączenia uprzykrza zabawę, sprawiając, że niektóre tytuły będą niegrywalne. Z drugiej strony, jeżeli przez dłuższy czas znajdujemy się w jednym miejscu, mając dostęp do jakiegoś względnie szybkiego i stabilnego łącza, naprawdę nic nie stoi na przeszkodzie, aby rozerwać się przy pełnoprawnym next-genowym hiciorze. Jednak z pewną rezerwą radziłbym podejść do trybu multi, np. w Killzone.
Dwie gałki mam
Jeszcze przed premierą PlayStation 4 najczęściej podnoszonym zarzutem względem funkcji gry zdalnej była kwestia sterowania. Nie jest przecież tajemnicą, że Vita ma po prostu mniej fizycznych przycisków niż gamepady stosowane przez Sony. Konkretniej rzecz ujmując, Vicie do pełni szczęścia brakuje aż czterech „klawiszy”, w tym dwóch analogowych spustów. Jak udało się z tego wybrnąć? Rozwiązanie może być dyskusyjne, ale zwyczajnie innego nie ma. Funkcje brakujących przycisków spełnia ekran bądź tylny panel dotykowy Vity. W niektórych pozycjach klawisze L i R handhelda mogą przejmować również funkcję spustów, czyli L2 i R2 (przy czym należy pamiętać, że to półśrodek, ponieważ te przyciski Vity nie są analogowe). Takie rozwiązanie zastosowano np. w AC4: Black Flag. W innych przypadkach cały ekran odpowiada za kontrolę panelu dotykowego Dual Shocka 4, podczas gdy touchpad podzielony na cztery strefy zastępuje brakujące klawisze. Kwestia sterowania jest więc ściśle powiązana z konkretnym tytułem, a jej rozwiązanie raz sprawdza się lepiej, a raz gorzej. Przykładowo – o ile układ przycisków w Vicie dla AC4 bardzo przypadł mi do gustu, o tyle już w FFXIV: Realm Reborn grało się po prostu trudniej. Wyczucie wirtualnego podziału tylnego panelu Vity na cztery strefy, w ferworze walki jest zwyczajnie kłopotliwe co dość szybko skończyło się przedefiniowaniem kluczowych akcji tak aby pod obsługą tylnego panelu znalazły się tylko te najmniej istotne. Póki co, największą wadą sterowania poprzez Remote Play jest brak możliwości zmiany z góry założonego układu sterowania. Przykładowo, jeżeli deweloper ustalił, że tylny panel zostaje podzielony na cztery strefy, musimy nimi operować, nie możemy przerzucić żadnych akcji na ekran dotykowy. Być może z czasem zostanie to inaczej rozwiązane, lecz na razie w temacie sterowania jesteśmy zdani na łaskę bądź niełaskę twórców gry.
Image may be NSFW. Clik here to view. ![]() |
Układ klawiszy na podstawie Assasin’s Creed 4: Black Flag |
Nie widzę co czytam!
Inną przykrą przypadłością gry zdalnej jest niska czytelność co mniejszych elementów gry. Powody tego są dwa. Pierwszy to skalowanie rozdzielczości. Obraz przekazywany Vicie zostaje zredukowany do natywnej rozdzielczości wyświetlacza handhelda, czyli w większości przypadków z 1920×1080 do 960×544. Do tego dochodzi drugi element, którym jest fizyczna wielkość wyświetlacza. To, co wygląda dobrze na 40 calach, na pięciu jest po prostu mało czytelne. Oczywiście wszystkie elementy świata gry są dobrze widoczne i na małym ekranie prezentują się świetnie, lecz problematyczne okazują się przede wszystkim małe czcionki tekstów i co mniejsze elementy HUDa. Być może w przyszłości doczekamy się również implementacji opcji skalowania poszczególnych elementów interfejsu gier. Na razie w co bardziej drastycznych przypadkach pozostaje nam tylko lupa.
Komu w drogę…
Pomimo że Remote Play w obecnej formie ma swoje wady, nie sposób odmówić mu jednego – innowacji. Jest to rozwiązanie przyszłościowe, które czerpie garściami z klasycznego modelu grania w chmurze, a dodatkowo bardzo zbliża do siebie obie platformy Sony. O tym, że japoński gigant zamierza kontynuować obrany kierunek, nie trzeba już nikogo przekonywać. Gra zdalna stała się faktem, tak jak faktem staje się nadchodząca wielkimi krokami usługa PlayStation Now. Trzeba jednak pamiętać o jasnych i ciemnych stronach takich rozwiązań. Tak więc z jednej strony unifikacja marki PlayStation cieszy, bo kto z nas nie chciałby zagrać w topowe tytuły z PS3 na ekranie swojego handhelda? Jednak z drugiej strony boli wymóg ciągłego dostępu do sieci, który zwłaszcza poza domem jest nie tylko trudny w realizacji, ale i dość kosztowny z powodu aktualnych cenników operatorów telefonii komórkowej. Dodatkowo wiele osób obawia się, że funkcja gry zdalnej może być gwoździem do trumny wciąż słabo sprzedającej się Vity. Czy słusznie? W naszej ocenie nie. Vita już teraz posiada całkiem pokaźną bibliotekę własnych gier, a z miesiąca na miesiąc tylko ich przybywa. Dlatego, o ile Remote Play faktycznie ma szanse na podbicie sprzedaży handhelda Sony, tak funkcja ta jest tylko dodatkiem do obu konsol i należy ją rozpatrywać w kontekście alternatywy do zajętego telewizora przez innych domowników. Fakt, możecie wytknąć, że przecież teraz każdy ma nawet kilka telewizorów, ale zwykle PS4 będzie podłączone do tego największego i najlepszego, a to zawsze tworzy konkurencję w postaci np. dzieciaków i dobranocki bądź żony i jej ulubionego serialu. Poza tym usługa ewentualnie przyda się w świątyni skupienia, kiedy czas w niej dodatkowo chcecie uzupełnić o inną aktywność,, niż czytanie wypocin naszych redaktorów na ekranie tabletu, czy na uczelni, kiedy wykład z Waszego znienawidzonego przedmiotu ciągnie się w nieskończoność.
Zgrana para
Na koniec, abstrahując już nieco od tematu przewodniego niniejszego artykułu , warto przypomnieć, że duet PS4 i PSV udostępnia nie tylko grę zdalną, ale także opcję drugiego ekranu. Co prawda jeszcze żadna z wydanych na PS4 gier nie doczekała się implementacji tej funkcji, ale łatwo możemy sobie wyobrazić, jak działa. Nawet więcej, możemy oprzeć się na konkretnych przykładach, jak np. tytuły z konkurencyjnego WiiU, czy wydane jakiś czas temu DLC do Little Big Planet 2 z Playstation 3. Miłym dodatkiem dla wszystkich właścicieli PS4 będzie także to, że PS Vita może z powodzeniem służyć jako kontroler konsoli stacjonarnej. Padła bateria w Dual Shocku, a kabel krótki? A może właśnie wpadł do Was kumpel i chcecie zagrać we dwóch? Przykłady te może i wydają się banalne, ale dobrze pokazują, jak zgrabnie PS Vita współgra ze swoją stacjonarną siostrą. PS4 i PSV tworzą combo niemal idealne. Stacjonarka w najbliższych latach dostarczy mnóstwo radości z obcowania z pierwszej klasy tytułami AAA, podczas gdy PS Vita pozwoli kontynuować zabawę w domu bądź poza nim, jednocześnie bawiąc dziesiątkami swoich własnych gier, i to nie tylko wtedy, gdy zabraknie nam dostępu do sieci.
Image may be NSFW.
Clik here to view.
Image may be NSFW.
Clik here to view.
Leszek “Kojin” Jurczak
W mojej ocenie Remote Play to niesamowita technologia która daje nam namacalny powiew prawdziwie nowej generacji nie tyle gier, co grania w ogóle. Szczerze mówiąc, w odniesieniu do Playstation 4, uważam że funkcja ta jest o wiele bardziej next-genowa niż tak przez wszystkich pożądane 1080p przy 60 fps’ach czy mocno reklamowane 8GB GDDR5. Ma jednak pewne wady, które prawdę mówiąc nie wynikają z samej technologii, co z słabej jak na ten moment infrastruktury. Pamiętajmy jednak że świat idzie na przód. Może się okazać że za kilka lat, dostęp do stabilnego internetu w każdym zakątku kraju, nie bedzie już stanowił takiego problemu jakim jest obecnie, a co za tym idzie, z gry zdalnej faktycznie będziemy mogli skorzystać niemal wszędzie. Póki co Remote Play to rozwiązanie nieznacznie wyprzedzające swoje czasy. Nie znaczy to jednak że na duecie PS4 i PSV należy postawić krzyżyk. Konsole stacjonarna i przenośna japońskiego gigatna, jeszcze nigdy dotąd nie były tak sobie bliskie. Vita prócz obsługi gier z PS4 oferuje coraz bogatszą bibliotekę własnych gier, więc nawet pozbawieni łączności z siecią, nie będziemy się nudzić. Dodatkowo, bardzo szerokie pole na jakim już teraz współpracują ze sobą oba systemy Sony, w najbliższych latach będzie rosło. Pojawią się zarówno tytuły wykorzystujące opcję drugiego ekranu, jak i wejdzie w życie usługa PlayStation Now. Jedynym realnym zagrożeniem którego można się tutaj dopatrywać, jest utrata tożsamości handhelda Sony. Ja jednak póki co jestem jakoś dziwnie spokojny…
Image may be NSFW.
Clik here to view.
Łukasz “Urouborous” Sałański
Funkcjonalność Remote Play to przede wszystkim innowacyjne rozwiązanie, które nie pozwala nam zapomnieć jak realna jest, jeszcze niedawno futurystyczna wizja wirtualizacji i pracy w chmurze. Z każdym dniem kolejne fizyczne nośniki odchodzą do lamusa, a ich miejsce zajmują cyfrowe odpowiedniki. Muzyka, zdjęcia, gry, filmy, czasopisma, do niedawna trzymane na półce znajdują coraz więcej odbiorców zainteresowanych cyfrową dystrybucją. Ich największym atutem w przeciwieństwie do kopii materialnych jest wygoda, trwałość i dostępność. W dobie szybkiego internetu coraz częściej spotykamy się ze śmiałymi wizjami gry w chmurze przy użyciu łącz szerokopasmowych. Coraz popularniejszy staje się internet mobilny, a możliwości jakie dają nowe technologie oraz nieograniczone pakiety danych otwierają przed graczami nowe możliwości. W tym momencie pojawia się funkcja Remote Play. Realne rozwiązanie, a nie fikcyjna wizja z powieści Lema. Stoi w wiatrołapie, puka do drzwi i czeka, kiedy wyjdziemy jej na przywitanie. To się już dzieje. Wirtualizacja jest nieunikniona.
Zarówno do Remote Play jak i PlayStation Now podchodzę z wielkim entuzjazmem. Rewolucyjne rozwiązania, które w teorii pozwalają przenieść rozgrywkę do dowolnego miejsca na świecie. Trzymając w dłoni konsolę PlayStation Vita jestem w stanie cieszyć się rozrywką z konsoli stacjonarnej, kiedy tylko chcę, gdziekolwiek zechcę. Ciągły i nieustanny postęp technologiczny wielokrotnie przekraczał już granice naszej wyobraźni. Wierzę, że tak będzie i w tym przypadku. Może nie dziś, nie jutro, ale przyjdzie dzień, że spojrzymy pamięcią w przeszłość i w tonie melancholii cichym szeptem powiemy: Tak się kiedyś grało.